
Life in 2020 definitely differs from what I planned in my head at the end of January. The United States is still one great chaos, COVID’s still spreading and life seems to go on, but at a slow and a bit sad pace. I spent most of the days inside so I thought I’d share my morning routine in those weird new times we’re living right now.
Życie w 2020 zdecydowanie odbiega od tego, co planowałam sobie w głowie jeszcze pod koniec stycznia. Stany to nadal jeden wielki chaos, COVID jak szarżował, tak nadal szarżuje, a życie niby toczy się dalej, ale w zwolnionym i trochę smutnawym tempie. Większość dni spędzamy od rana do wieczora w mieszkaniu, więc pomyślałam, że dzisiejszy post będzie o “porannej rutynie” w tej nowej, dziwnej rzeczywistości.
WAKE UP CALL / POBUDKA
One thing has not changed at all – I still think best and function in the morning. I get up every day between 7.30 am and 8.30 am (depending on how many times I press the “Snooze” button on the phone lol). Chewie gets up with me too, ready to go for a walk. I somehow manage to get out of bed, change my clothes, brush my teeth, put my mask on and we are off for a short morning walk.
Jedno się nie absolutnie nie zmieniło – dalej najlepiej mi się myśli i funkcjonuje z samego rana. Wstaję codziennie między 7.30 a 8.30 (w zależności ile razy nacisnę przycisk “Snooze” w telefonie), a ze mną wstaje też Chewie, gotowy na spacer. Zwlekam się jakoś z łóżka, przebieram, myję zęby, zakładam maskę i idziemy na krótki “obchód” okolicy. Mieszkam od ponad już miesiąca w kompletnie nowej dla mnie dzielnicy, więc codziennie wybieramy trochę inną trasę.

COFFEE / KAWA
I make coffee right after we’re back because life without coffee… is a struggle. God forbid, someone will try to talk to me during the morning (pre-coffee) walk. Oh, you gotta see me in action – general confusion, forgetting basic English words several times in a 3-minute conversation … Half of the neighbors must think that I’m pretty weird. But back to the most important thing – MY COFFEE. Espresso, sugar, ice cubes (I give up completely hot coffee between August and October because the heat in LA is too much to handle) and gallons of oat milk. I still recall with disbelief the times when my coffee of choice was black (no sugar, no milk, brrr).
Po spacerze robię kawę, bo bez kawy…jest ciężko. Broń Boże ktoś spróbuje do mnie zagadać na porannym (przed-kawowym) spacerze. Trzeba mnie wtedy zobaczyć w akcji – ogólne zdezorientowanie, zapominanie podstawowych słów po angielsku kilka razy w 3-minutowej rozmowie…Połowa sąsiadów musi myśleć, że jestem troszkę dziwna. Ale wracając do najważniejszego – moja kawa. Espresso, cukier, kostki lodu (porzucam całkowicie ciepłą kawę między sierpniem, a pażdziernikiem, bo upały są niemiłosierne) i rzeki mleka owsianego. Z niedowierzaniem wspominam czasy, gdy moim trunkiem pierwszego wyboru była czarna kawa (bez cukru, bez mleka, brrr).
IN THE BATHROOM / W ŁAZIENCE
My morning beauty routine has changed a lot lately because wearing a mask is a real horror for my skin (and as I recently found out – for thousands of others). I had to limit the number of active substances I use during the day and focus on moisturizing and soothing the skin. I start with a mild cleansing gel (currently using Krave Beauty) that won’t leave my skin feeling tight. Then – La Roche Posay Serozinc or Laneige Skin Cream (love!). Then, depending on the day, I apply either The Ordinary Niacinamide + Zinc serum or Skinceuticals B5 Gel. And then a sunscreen cream – my favorite is Purito Centella SPF 50. And a lip balm – I like Glossier or Innisfree a lot.
Moja poranna urodowa rutyna bardzo się zmieniła ostatnimi czasy, bo noszenie maski to prawdziwy horror dla mojej skóry (i jak ostatnio się dowiedziałam – dla tysięcy innych). Musiałam ograniczyć ilość substancji aktywnych, których używam w ciągu dnia i skupić się na nawilżaniu i łagodzeniu skóry. Zaczynam od łagodnego żelu do mycia (aktualnie używam Krave Beauty), który nie zostawi uczucia napięcia skóry. Następnie spray – La Roche Posay Serozinc albo Laneige Skin Cream (kooocham). Potem w zależności od dnia, nakładam albo serum z The Ordinary Niacinamide + Zinc, albo Skinceuticals B5 Gel. Na to krem z filtrem – mój ulubiony to Purito Centella SPF 50. A na usta balsam – bardzo lubię Glossier albo Innisfree.
STARTING MY DAY / CZAS WZIĄĆ SIĘ W GARŚĆ
And so, with coffee in my hand, I sit at the computer and start the day. I really would like to be able to tell you that every morning I wake up and do yoga and then eat a lovely breakfast, but the truth is I don’t even want to think about any exercises after I get out of bed. I also have to make myself eat any breakfast because for about a year I haven’t had any appetite in the morning. If I eat something, it’s usually some quick porridge or bread with peanut butter (lol). In the morning I usually talk to my family on Skype or Facetime, because the time difference between LA and Krakow sucks and when I start my day, everyone else is done with theirs already. And that’s pretty much it haha. I hope the next time I see you and describe my morning routine, it will be a little bit more interesting. Before I let you go, let me just say one thing – to all of you gallivanting through Europe right now – I am jealous af! Well, maybe next year…:)
I tak z kawą w ręku siadam przy komputerze i zaczynam swój dzień. Chciałabym powiedzieć, że każdego ranka budzę się i ćwiczę jogę, a potem jem piękne śniadanie, ale prawda jest taka, że nie chcę nawet myśleć o żadnych ćwiczeniach po tym, jak zwlekę się z łóżka (ale szczerze mam nadzieję, że kiedyś będę podchodzić do tego bardziej entuzjastycznie). Muszę też wciskać w siebie śniadanie, bo od jakiegoś roku nie mam kompletnie ochoty na jedzenie rano. Jeśli coś zjem, to z reguły jest to jakaś szybka owsianka albo kromki z masłem orzechowym (lol). Rano z reguły rozmawiam też przez Skype’a albo Facetime’a z rodziną, bo różnica czasu między LA, a Krakowem jest…do bani i kiedy ja zaczynam swój dzień, wszyscy inni już go kończą. I w sumie tyle! ;p Mam nadzieję, że następna poranna rutyna będzie trochę ciekawsza. Zakończę tym, że zazdroszczę Wam wszystkim, co teraz podróżujecie sobie po Europie, jak cholera! No cóż, może w następnym roku…:)
Weronika
Czekam z utęsknieniem za filmikami na yt! Trzymaj się (;
Hi Weronika, I love reading your posts! It’s good to know I’m not the only one still feeling like the world is slow and sad right now. We have to find joy in small things ❤️
hej planujesz tez powrót na yt?:)
Fajnie jest móc znowu tutaj zajrzeć 🙂 bardzo Cię cenie za szczerość- nie koloryzujesz mówisz jak jest.
Fajnie jest móc znowu tutaj zajrzeć 🙂 bardzo Cię cenie za szczerość- nie koloryzujesz mówisz jak jest.
Ach, ale się cieszę z tego, że znów piszesz!!
Cieszę się, że znów jesteś 🙂
U nas też trochę strachu, nawet jeśli wychodzimy “na miasto” to pod stresem.
Ciężki czas i jakoś trzeba go przetrwać.
Ja też straciłam serce do ćwiczeń, ale zaczynam dostrzegać tego niepożądane skutki..eh! trzeba będzie jednak się zmusić 😉 żeby chociaż można było na basen skoczyć..!
Z kawą mam tak samo (lol)
Trzymaj się jakoś i pisz..czekamy 🙂
Hej, a napisz coś wiecej, czym się zajmujesz w stanach – pracujesz, studiujesz? Jak to sie stało, ze tam zamieszkałaś i czy ciężko jest tam sie utrzymac np. i jak wyglada teraz, w czasach covidowych takie codzienne zycie, praca, studia wlaśnie.. Pamietam Cię z czasów krakowskich jeszcze, a tu nagle taki przeskoki nowe zycie w Stanach i jestem trochę zdezorientowana, jako to się stało..:)) pozdrawiam!
Jak cudownie móc znów czytać Twoje dłuższe teksty! <3