Ever since I came back from Poland in January, I’ve been trying to be better at buying less clothes and choosing ones that I really need. Last December I was finally able to go back to Krakow and visit my family who I didn’t see for a whole year. I can’t even describe the feeling I had while sitting in the plane, going back to familiar faces but yet being so anxious about it. It reminded of the trips I would take from London to LA while being in a long distance relationship with my boyfriend, only this time not only was I nervous but I spent half of the flight on the edge of crying from so many emotions. So anyways, flash forward through the hugs, kisses and welcomes – about a week after I started to organize all the stuff I left at my grandma’s house before I left to LA a year ago. By stuff I mean a whole wardrobe filled with dresses, fake furs, big jackets, shoes, swimming suits, beauty products, electronics. And the best part is… I totally forgot about it. I lived a year in LA with one suitcase I brought with me and not once did I think or miss something from that closet.
Od czasu mojego styczniowego powrotu do z Polski do LA staram się kupować mniej ubrań i robić to bardziej rozważnie. Decydować się na rzeczy, których naprawdę potrzebuję. W grudniu w końcu udało mi się zabukować bilety do Krakowa i mogłam zobaczyć moją rodzinę po całym roku rozłąki. Ciężko mi opisać, jak się czułam siedząc już w samolocie, wyczekując momentu zobaczenia na żywo znajomych twarzy, a jednocześnie będąc na skraju załamania nerwowego. Ten lot był podobny do lotów, które odbywałam między Londynem, a Los Angeles, będąc w związku na odległość z moim chłopakiem. Ale tym razem, nie tylko byłam lekko zdenerwowana, ale też spędziłam połowę lotu powstrzymując się od płaczu od nadmiaru emocji. W każdym razie (przewinę teraz trochę przez wszystkie uściski i powitania) – jakiś tydzień po moim przylocie, postanowiłam zabrać się za organizację wszystkich rzeczy, które zostawiłam u mojej babci rok temu wylatując do Los Angeles. Rzeczy oznaczają tutaj całą szafę z sukienkami, sztucznymi futrami, wielkimi kurtkami, kostiumami kąpielowymi, kosmetykami, nawet elektroniką. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że ja o tej szafie kompletnie zapomniałam. Żyłam sobie rok w LA z jedną walizką, którą zabrałam ze sobą i ani jednego razu nie pomyślałam, ani naprawdę nie potrzebowałam rzeczy z tej szafy.
That made me realize I might need to rethink my buying strategy. Styling clothes is my job but maybe there’s a better way to shop for them? Since I came back to LA I’ve already two big boxes worth of clothes that I need to get rid of and I can’t really see the end to that yet. I started buying clothes that I know for sure I’m going to wear next year. And I think the person who’s most happy about my resolution is my little sister who gets to keep everything I no longer need.
Pomyślałam, że może jednak czas przemyśleć moją strategię przy kupowaniu ubrań. Tworzenie stylizacji to teraz moja praca, ale może jest jakiś lepszy sposób na kupowanie? Od momentu mojego powrotu do LA, spakowałam już dwa wielkie pudła ubrań, których chcę się pozbyć i końca nie widać. Jeśli coś kupuję, to upewniam się 10 razy, że za rok dana rzecz mi się nie odwidzi. A profity z mojego postanowienia czerpie moja mała siostra, która wszystko po mnie “odziedzicza” 🙂
We shot these photos last week when it was still sunny and warm in Studio City – I can’t believe but I think winter finally came to California and yesterday I had to wear a thick jacket (not a coat yet, it’s not Poland lol). I decided to wear something simple and comfy. These jeans are my favorites at the moment!
Te zdjęcia zrobiliśmy z jakiś tydzień temu, kiedy w Studio City było jeszcze ciepło i słonecznie. Ciężko mi w to uwierzyć, ale chyba jakaś namiastka zimy przyszła do Kalifornii i wczoraj musiałam założyć cieplejszą kurtkę (oczywiście nie “kurtkę”, którą nosi się podczas polskiej zimy ; p).
wearing River Island jeans
Mi chyba też przyda się mała renowacja szafy… Czasem lepiej mieć mniej, ale wykorzystać te rzeczy do granic możliwości. 😉
Wyglądasz perfekcyjnie jak zawsze! 🙂
piękny look 🙂
jak się zaczynało blogowanie, to fajnie było mieć więcej ciuchów (a że zaczynało się od zera często, było to trudne) a teraz jak już szafa pęka w szwach mam to samo. Za 10 sprzedanych rzeczy kupuje jedną, porządną. Nawet na lumpeksach się powstrzymuje. Ok, może jeszcze sweter z kaszmiru za 11zł wezmę nawet gdy mam już 3 granatowe ale zniszczone, z dziurami i mocno duże odpadają. Na słaby skład szkoda mi każdej sumy, ale czasem jeszcze się złapię jak coś mi sie podoba ale…raz nie zawsze. Mimo wszystko mam nadal za dużo, bo jak już się zacznie zmniejszać każda ilość wydaje się “za dużo”. No i ta tona ubrań, która się nie sprzedaje. Innym blogerkom wszystko od razu schodzi, tylko nie mi 😛
Super blog! Zapraszam również do siebie: http://www.doncamilloo.pl – męski blog (ps.również jestem z Krakowa!).
Hej Weronika, właśnie tak się zastanawiałam, jak wyglądałą przeprowadzka Twojej szafy do LA hehe:). Przy okazji cudowny dekolt i klimat zdjęć. Mam pytanie, ponieważ śledzę bloga od dłuższego czasu i nie znalazłąm odpowiedzi – jak porównasz swój ulubiony podkład Giorgio Armani Luminous Silk 6 do Laura Mercier Flawless , który również raz się pojawił u Ciebie jako świetny i bardziej długotrwały? Prośba również o numer podkładu Flawless Fusion, bo też nie udało mi się znaleźć a wciąż poszukuję odpowiedniego podkładu i wydaje mi się, że możesz coś poradzić zanim zbankrutuję haha:D może jest jeszcze jakieś inne cudo? Czekam na więcej na blogu!:)
Author
Hej! <3 Laura Mercier to dla mnie podkład bardziej "heavy-duty", trzeba go szybko rozprowadzić na twarzy, bo dosłownie się "przylepia" i zastyga (i chyba dlatego jak serio długotrwały). Ja użuywam koloru Buff 🙂 Jeśli chodzi o Giorgio Armani, to też super sprawdza się na wyjścia wieczorem, ale wg mnie mniej kryje. Noszę go codziennie w ciągu dnia, bo wygląda bardzo świeżo na twarzy. Laure Mercier polecałabym, jeśli potrzebujesz dużego krycia 🙂
Oh czyli tak jak czuje moje serduszko, obydwa są cudowne :D. Po chwili przyszło mi do głowy, że rzeczywiście odmienne potrzeby, różna pora dnia itd. i ciężko powiedzieć. Zapomniałam też o YSL Touche Eclate Le Teint, który pojawił się na IG w związku z wyprawą do Paryża – udało Ci się użyć go parę razy, by ocenić? I jeżeli tak, jak wypada odcień z którym się spotkałaś? Świetnie, że działasz w sieci jesteś inspiracją i nie mam na myśli tylko mody i urody, śledzę od początku i pamiętam jak kręciłaś filmy w swoim pokoju i chodziłaś do szkoły 😀 serdeczne pozdrowienia!
Szczerze, to chyba przychodzi z wiekiem i doświadczeniami ;). Aktualnie mam tak samo. Od kilku miesięcy nie kupiłam nic. Z buszowaniem po lumpeksach również dałam sobie spokój. Za dużo tego wszystkiego. Przewalające się ubrania dały mi w kość. Zrobiłam taki porządek, że 4 kartony czekają na nowych właścicieli. 😉 Nawet nie było szans, żeby w tym wszystkim obejść. Cieszę się, że co raz więcej blogerek o tym pisze. Może więcej osób dojdzie do wniosku, że lepiej kupować mniej, a lepszej jakości, klasyki, które posłużą nam lata. Przy okazji, świetny zestaw oraz zdjęcia. 🙂 Bardzo podoba mi się koszula.
Można prosić o link do spodni i koszuli? Piękne i ponadczasowe połączenie !
Zgadzam – też z czasem doszłam do wniosku, że lepiej kupować mniej ale inwestować w jakość i uniwersalność:)
I’ve been trying to give a go to the capsule wardrobe and buy only the essentials for every season!
https://carlotarules.com
Peefekcyjne zdjecia! Jaki to filtr?
Weronika, jestem pod ogromnym wrażeniem :). Cudowna uroda!
Wyglądasz przepięknie, a zdjęcia- perfekcja ! <3
Możesz zdradzić jakiego sprzętu używasz?
Bardzo przyjemnie czyta się wypowiedzi na temat mody, zakupów, kiedy pisze je dojrzała kobieta z branży modowej. Jako pasjonatki mody nie możemy nie wspomnieć o stylizacji. Bardzo prostu look dzienny, które mimo minimalizmu jest super i przyciąga uwagę. Pozdrawiamy
Genialny outfit, cudowne zdjęcia! Miłego powrotu do Polski na święta w takim razie!
Ja w tom rook niestety spędzam je poza domem, ale za to w kolorowych Chinach! Pięknego dnia! 🙂