Just clearing things up in the beginning – this is no means a guide how to beat jet lag – jet lag manages to beat every single time and no amount of melatonin or herbal tea can help. It’s not a guide of any sort to be honest – it’s just a couple of things that help me survive a long-haul flight.
Od razu uprzedzam – to nie jest poradnik “jak przezwyciężyć jet lag” (jet lag jest u mnie niezwyciężony i niestety żadne melatoniny czy herbatki mi nie pomagają). To nie jest w ogóle żaden poradnik, tylko kilka rzeczy, które pomagają mi przetrwać długie loty. A takich odbywam ostatnio dosyć często.
Wipes and vitamin C
I’m one of those people who always carry at least two types of wipes – one bag of sanitizing ones and one bag of baby wipes (they’re the best, people). I also like to buy in an airport kiosq a little packaging of vitamin C – I just mix it with my water and drink it on the plane. It especially comes in handy when I’m travelling from sunny Los Angeles to Poland during winter.
Tak, jestem jedną z tych osób, które w samolocie mają przy sobie przynajmniej dwa opakowania chusteczek – jedne dezynfekujące i jedne dla bobasów (czyli do absolutnie wszystkiego). Do tego, kupuję często w kiosku na lotnisku malutkie opakowania rozpuszczalnej witaminy C – szczególnie pamiętam o tym podczas zimy, kiedy ze słonecznego LA lecę np. Do Polski
Just necessities
I always bring with me a mini bag with medicine in it (yeah, I’m a grandma and I’m fine with it), mini bag with chargers, ear plugs, wipes, earphones, a hand cream and a lip balm (my favorite one is from Dior).
Szalik, kosmetyczkę z lekami (nigdy nie rozumiałam, po co mojej mamie i babci kosmetyczki z lekami w torebkach, teraz doskonale rozumiem), małą kosmetyczkę z ładowarkami, zatyczkami do uszu, chusteczki, słuchawkami, krem do rąk i balsam nawilżający do ust (mój ulubiony to ten z Diora)
Dior Lipglow / L’Occitane hand cream
Sudoku and podcasts
I love love love doing sudoku. I also got into podcasts lately – one of my favorites is My Favorite Murder (scary crime stories for the win!) and How I built this (conversations with founders of some of the biggest companies in the world).
Zawsze mam przy sobie sudoku, bo kiedy wszystko już mi się znudzi, sudoku nigdy nie zawodzi. Uwielbiam też słuchać podcastów w podróży, mój ulubiony to ostatnio My Favorite Murder (tak, kocham takie historie) i How I built this (rozmowy z założycielami największych firm na świecie).
No more blemishes
A ten-hour flight is a real torture for my skin and since I can remember, after every single flight, I would get three or more new spots. I’ve tried so many things including a whole “spa ritual” on the plane – taking my makeup off, putting creams and masks on and it always ended the same – with me being covered in blemishes. And then I stumbled across an article on Into the Gloss. A girl claimed she found a solution to the famous blemish problem. Interesting. A physical sunscreen with zinc? I gave it a go. I happened to have a mini of a Dr Jart Cicaplast cream, I put it on before my next flight and as soon as I landed at the destination I checked my skin. Nada. No new spots. The next day I was ready to see some new friends on my face. I checked the mirror – nothing. So thank you, Into the Gloss, you saved my ass (or my face) one more time.
10-godzinny lot to tortura dla skóry i od kiedy pamiętam, po każdym locie pojawiały się na mojej twarzy przynajmniej z trzy nowe pryszcze. Próbowałam więc przez pewien czas robić w samolocie cały “rytuał”, czyli demakijaż, różne kremy, maseczki i kto wie co jeszcze, ale rezultat był taki sam – pryszczole (tak pieszczotliwie je właśnie nazywam). Aż w końcu na mojej ukochanej stronie Into The Gloss (jeśli jeszcze jej nie znacie, koniecznie zajrzyjcie) zobaczyłam, że ktoś zapierał się, że znalazł sposób na uniknięcie samolotowych “niespodzianek”, a mianowicie: krem mineralny, zawierający dużą ilość cynku.
Nie mogłam nie spróbować. Akurat w mojej kolekcji miniaturek (zbieram wszystkie miniaturki produktów z myślą właśnie o podróżach) był krem Dr Jart Cicaplast. Przepis na piękną skórę brzmiał prosto – przed lotem, w domu myjemy twarz, nakładamy co tam lubimy, np. Serum (u mnie to serum z witaminą C) i kończymy kremem z filtrem. Tyle. I tak zrobiłam. Nałożyłam tylko troszeczkę korektora i zostawiłam moją skórę w spokoju – nie dokładałam więcej kremu podczas lotu, tylko raz na jakiś czas spryskiwałam się mgiełką Caudalie (nie wiem czy ona cokolwiek faktycznie robi, ale miło odświeża). Rezultat? Pierwszy raz od nie pamiętam nawet kiedy, wylądowałam bez nowego pryszcza. Ba, dwa dni minęły i nic! I tak sobie już latam od jakiegoś czasu, niepryszczata, szczęśliwa i z gładką buzią.
Also snacks are very important! Haha
https://carlotarules.com
Musisz spróbowac CLEANSING FOAM od Omorovicza. Jest cudowny! Najlepszy produkt do mycia twarzy jaki uzywałam. Trochę kosztuje, ale jest niesamowicie delikatny i przyjemny w uzyciu. Plus fajnie oczyszcza 🙂
Ty nawet na lotnisku wyglądasz świetnie! 🙂
http://www.evdaily.blogspot.com
Przepięknie wyglądasz w każdym miejscu! Bardzo ładnie wygladasz w sportowym looku. Wpadnij do mnie na sosimply, na pewno znajdziemy coś co będzie w Twoim stylu! 🙂 Całuje i pozdrawiam :*